GÓRZEC – Sztolnia Rudolf

W pobliżu drogi prowadzącej na Kalwarię, tuż koło miejsca odpoczynku z ławeczkami nieopodal pasieki, znajduje się wejście do Sztolni Rudolf (276 m n.p.m.) w której eksploatowano rudę żelaza – hematyt. Początki górnictwa na Górzcu są datowane na XVII wiek, a trwały do 1942 roku. Wobec niewielkich dochodów często zostało zarzucane, to znów wznawiane z różnym powodzeniem. W okresie przed II Wojną Światową przy eksploatacji pracowało około 25 ludzi, na 3 zmiany po 8 godzin. Do 1941 roku kierownikiem kopalni był sztygar Prenzel, a następnie Reimann z Wałbrzycha. Kierownikiem zmiany był Martin Bluemel z Pomocnego. Sztolnia zagłębiała się w górę na ponad 900 metrów na trzech poziomach. Szyb wydobywczy można odnaleźć kierując się drogą leśną (na prawo od szlaku kalwaryjskiego przy dwóch dużych drewnianych krzyżach) po około 100 metrach, po lewej stronie, na zboczu. W chwili obecnej ma on średnice i głębokość około 5 metrów. Winda wyciągowa (Foerderkorb) działała do 1942 roku obsługiwana przez Rudolfa Leifera. Kompresor znajdował się na hałdzie, a wszystkie urządzenia, w tym młoty wiertnicze były napędzane sprężonym powietrzem.

Eksploatację prowadzono zakładając na 4 metrach kwadratowych 12 otworów, głębokich na 1,5 metra i odstrzelano donaritem. Dym i pył był odprowadzany na powierzchnię rurami, jak również rurami doprowadzano do wnętrza świeże powietrze. Urobek rozdrabniano młotami pneumatycznymi, ręcznie ładowano na wózki i wyciągiem wydobywano na powierzchnię. Przy jednej z takich prac strzelniczych zginął Georg Schiefer. Oświetlenie sztolni stanowiły lampy karbidowe. Do dziś zachowały się jeszcze pozostałości transformatora.

LINK Z EKSPLORACJI SZTOLNI RUDOLF

Jest to jedna z najmniej poznanych kopalń w rejonie Gór Kaczawskich zarówno pod względem eksploracyjnym jak i historyczno – dokumentacyjnym, przy czym z przesłanek wiadomo, że był to obiekt dość rozległy. Sama sztolnia główna miała mieć ponoć około 1 km długości, co jak na dolnośląskie kopalnie rudne jest dość sporym wynikiem. Jednak brak dokumentacji nie pozwala ani precyzyjnie określić dat funkcjonowania kopalni, ani właściciela (na podstawie którego można by na przykład przeprowadzić kwerendę archiwalną), ani też nawet nazwy kopalni, bowiem funkcjonująca tradycyjnie nazwa „sztolnia Rudolf” nie ma potwierdzenia w dokumentach i w zasadzie nie wiadomo nawet skąd się wzięła. Istnieją nawet przypuszczenia, że w wyniku właśnie tego braku dokumentacji pewne fakty, które podaje się odnośnie do sztolni Rudolf, w rzeczywistości dotyczą innej kopalni żelaza – znajdującej się w bliskiej okolicy kopalni Carl Friedrich Gustaw (znanej też jako kopalnia Wilcza).

Górnictwo w rejonie Górzca ma swoją historię sięgającą jeszcze prawdopodobnie średniowiecza, o czym świadczą dwie wyraźnie zarysowane linie pingów na północnym zboczu góry. W pierwszej połowie XIX wieku funkcjonowała tu kopalnia Treue Freundschaft, eksploatująca żyłę o takiej samej nazwie. Nadanie górnicze na kopalnię Treue Freundschaft obejmowało miedź, srebro i ołów a właścicielem kopalni było gwarectwo założone na zasadach starego prawa górniczego (co oznacza, że kopalnia funkcjonowała przed 1860 rokiem). Na zboczu góry istnieją ponoć kamienie graniczne pól górniczych, przy czym na jednym z nich widnieje data 1857 rok – co może być zbieżne z datą funkcjonowania tej kopalni.

W 1922 roku oraz później w latach 1929 – 1935 przeprowadzono w rejonie bliżej nieokreślone prace poszukiwawcze, czego wynikiem może być właśnie powstanie sztolni Rudolf, za pomocą której chciano dostać się do głęboko położonych, niewyeksploatowanych jeszcze do końca rud żyły Treue Freundschaft. Dlatego też sztolnia główna ma podobno około 1 km długości, ponieważ jej wlot położony jest kawałek drogi przed masywem, by z tego miejsca osiągnąć większą głębokość we wnętrzu góry. Kopalnia na pewno działała w latach 1939 – 1942. Istnieją też przesłanki, że wydobywano w niej rudę do końca wojny, a po wojnie poszukiwano w niej uranu – bez sukcesów. Kopalnia rzekomo funkcjonowała jako kopalnia żelaza, choć na to również nie ma żadnych dokumentów i równie dobrze mogła być to miedź, którą w okolicy wydobywano wcześniej.

Kopalnia udostępnia złoża dwoma sztolniami. Spąg pierwszej z nich – tzw Sztolnia Dębowa – znajduje się na poziomie 373 m. npm, natomiast druga – sztolnia Rudolf – znajduje się niżej na poziomie 276 m. npm. Wylot tej sztolni znajduje się pod drogą w kierunku Górzca, w niewielkiej odległości od parkingu znajdującego się przed parkiem, przygotowanego przez służby leśne. Dojście do sztolni jest wygodne.

Wlot sztolni zabezpieczony jest kratą z okienkiem, jednak jest ono otwarte. Sama sztolnia jest szeroka na tyle, że dwie osoby mogłyby iść koło siebie. Około 40 metrów od wlotu znajduje się przekopany zawał, który spiętrza wodę w dalszej części dostępnego wyrobiska, także do eksploracji potrzebne będą kombinezony OP-1 bądź jakiś inny wodoodporny sprzęt. W zasadzie już za pierwszym zawałem woda sięga po pas, okresami powyżej pasa, by w miarę posuwania się wgłąb wyrobiska powoli opadać, przy końcu sięgając po kostki.

Po około 200 metrach znajduje się drugi zawał – do tej pory nieprzebyty – co niestety oznacza koniec wycieczki. Zawał ten powstał – jak się przypuszcza – w miejscu, gdzie kończyła się obudowa sztolni i powinny zacząć się skały. Z góry zawały wylewa się obficie woda. Sam zawał spowodowany jest prawdopodobnie natrafieniem w tym miejscu na żyłę wodną, która wypłukując nadkład skalny oraz spoiwo spowodowała niestabilność obudowy w tym miejscu i w konsekwencji oberwanie stropu, które doprowadziło do zawału. Podobną żyłę wodną spotyka się zresztą kilkadziesiąt metrów przed drugim zawałem, jednak w tym miejscu znajduje się ona w niewielkiej bocznej wnęce i nie stanowi problemu dla konstrukcji obudowy – przynajmniej na razie. Drugi zawał wymaga przekopania, co będzie pracą ambitną i pewnie niebezpieczną, lecz wygląda na to, że opłacalną.

Sama budowa sztolni jest pierwszą przesłanką, świadczącą o tym, że wyrobiska powinny być znacznie rozbudowane. Sztolnia do momentu drugiego zawału posiada kompletną obudowę ceglaną z łukowatym betonowym sklepieniem – a takich kosztownych obudów nie stosuje się dla niewielkich kopalni. Drugą przesłanką jest odległość od wlotu sztolni do eksploatowanej żyły Treue Freundschaft – około 600 – 700 metrów w linii prostej.

Sztolnia niegdyś miała być udostępniona turystom. Pracę nad tym prowadził jaworski Koliber, lecz nic z tego nie wyszło, zapewne w wyniku problemów z drugim zawałem. W każdym razie to prawdopodobnie członkowie stowarzyszenia Koliber przekopali pierwszy zawał, dzięki czemu dziś można eksplorować część tej kopalni.